Marzena Mikosz: Spotykamy się w drodze, na dworcu w Bazylei, oboje jesteśmy w podróży. Ty nieustannie zmieniasz miejsce zamieszkania. Czujesz się Odyseuszem?
Krystian Lada: Trochę tak. W ogóle uważam, że Odyseusz jest palimpsestem. Zawsze fascynowało mnie u Homera, że zanim czytelnik poznaje Odyseusza, to najpierw słyszy od innych bohaterów, co oni o nim myślą i potem strasznie ciężko jest mu podejść do niego w sposób obiektywny. Już wiemy, co o Odyseuszu myśli żona, co myśli syn, co przeciwnicy, a co wspólnicy. Dostajemy przeźrocza, które nakładają się na siebie. Ich zbiór jest naszym Odyseuszem. Z jednej strony jest on wyidealizowanym mężem, który cały czas wraca do żony. Z drugiej strony jest facetem, który gubi się w przygodach i odwleka moment powrotu. Te przeciwności są ciekawe. Jako Polak, który ukończył studia zagranicą i obecnie mieszka już dłużej poza Polską niż w kraju, który dla Belgów jestem Polakiem mówiącym po niderlandzku. Gdy zaś przyjeżdżam do Polski, ludzie biorą mnie za Belga, który nauczył się nieźle mówić po polsku. Jako ktoś, kto stale jest w drodze, kto nie do końca wie, gdzie tak naprawdę czuje się jak u siebie w domu, ale też ktoś, komu stawiane są pewne oczekiwania, mogę powiedzieć: czuję się Odyseuszem.
Bierzesz na warsztat najstarszą znaną operę, ale sięgasz też chętnie do klasyki, do mitu. Twoje przedstawienia zawsze jednak wykorzystują współczesne obserwacje. Co nowego, a co tradycyjnego pojawi się w bazylejskim przedstawieniu?
Zawsze staram się dotrzeć do esencji, ducha, spiritus movens dzieła. Nie jest to przecież tylko istota kompozycyjna, muzyczna czy dramaturgiczna, tylko coś, co te wszystkie elementy spaja w całość. W operze Monteverdiego fascynuje mnie to, że to tak naprawdę szkic, początek historii opery. Swoje przedstawienie przygotowuję na podstawie manuskryptów, a nie gotowego opracowania muzycznego. Podczas gdy edytorzy opracowań “Ulissessa” rozpisują wszystko tak, jakby to była opera skomponowana w XIX wieku, manuskrypt odkrywa być może przed nami pierwotne zamysły twórców. Przykład? Zamiast symfonii w jednej ze scen w manuskrypcie znajduję tylko jeden akord z dopiskiem: „Proszę grać tak długo jak trwa akacja sceniczna”. To dla mnie jakby zaproszenie kompozytora do teatru.
Chcesz powiedzieć, że Monteverdi pozostawia Ci przestrzeń do tworzenia?
Mam wrażenie, że “Ulisses” to dzieło prototypiczne. Monteverdi szukał jeszcze właściwej formy opery, budując coś zupełnie nowego. Jego tworzenie nowych scen, nowych konstelacji odczytałem jako zaproszenie, aby tej kreatywnej podróży, którą odbywał Monteverdi, nie zamykać, tylko dołączyć do niego i zastanowić się, jak mogę tę podróż w jego duchu kontynuować. Nawiązań do współczesności nie trzeba daleko szukać. W naszych czasach powrót do domu nie jest wcale oczywistością. Wiele osób nie może lub nie chce do domu wrócić, ponieważ ten dom albo już nie istnieje, albo położony jest w strefie wojny, albo też osoby te ze względu na wyznanie, orientację seksualną czy poglądy polityczne zostały wykluczone ze społeczności. Pasjonuje mnie możliwość powrotu do pierwotnych założeń opery budowanej na melodii tekstu oraz rozmowy z imigrantami, którzy są naszymi Odyseuszami w tym spektaklu.
Nie ukrywam, że ciekawi mnie, co zaczerpnąłeś z Bazylei, miasta położonego na styku trzech krajów, miasta kosmopolitycznego, w którym co chwila słyszy się inny język?
Odyseusza! Przy tym Odyseuszem w naszym spektaklu jest grupa ludzi. To bohater zbiorowy. To nawiązuje zresztą trochę do najnowszych badań literaturoznawczych, które wskazują, że Homer nie był jednostką, ale najprawdopodobniej kolektywem ludzi opowiadających historie, społecznością, która pielęgnowała narracje i historie dziś przypisywane jednemu poecie. Stąd wziął się pomysł przedstawienia Odyseusza jako grupy ludzi, mężczyzn, którzy wybrali Bazyleę na swoją nową ojczyznę. Ich historie są bardzo różne. Jedni są uchodźcami, a inni – tak jak ty i ja – to migranci. W tych różnych historiach bycia tym innym, obcym, kimś z zewnątrz jest coś, co nas łączy. Wszyscy poddani jesteśmy procesowi projektowania na nas schematów i różnego rodzaju oczekiwań.